Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/686

Ta strona została skorygowana.

Marja, widząc że życie ojca zagrożone, krzyknęła, wyskoczyła i obejmując Rudolfa zasłoniła go sobą. I książę i ona zginęliby bez ratunku, gdyby nie Szuryner, który z samego początku zamieszania, poznawszy liberje księcia zdołał po nadludzkich prawie usiłowaniach, zbliżyć się do Szkieleta.
W chwili, gdy ten zamierzał się nożem na Rudolfa, Szuryner jedną ręką zatrzymał ramię bandyty, a drugą uchwycił go za kołnierz i napół przechylił go w tył.
Chociaż napadnięty niespodzianie i z tyłu — Szkielet potrafił odwrócić się, poznał Szurynera i wykrzyknął:
— Ha! stary znajomy! Teraz mi nie ujdziesz!
I rzucając się na niego, utopił mu nóż w piersi.
Szuryner zatoczył się, ale nie upadł, otaczający tłum podpierał go.
— Warta! warta idzie! — zawołało kilka głosów.
Na ten okrzyk, na widok zabójstwa, cała tłuszcza przed chwilą skupiona, lękając się policji, rozbiegła się na wszystkie stromy, zniknęła jakby cudem.
Warta, za nadejściem na miejsce zbrodni, znalazła tylko Rudolfa, córkę jego i rannego Szurynera.
Służący księcia posadzili go i oparli o drzewo.
Wszystko to stało się niemal w mgnieniu oka, obok szynkowni, skąd wybiegł Szkielet ze swą bandą.
Książę blady i wzruszony, trzymał w objęciach omdlewającą Marję, gdy tymczasem pocztyljoni naprawiali zaprzęgi porwane przez tłum.
— Przenieście nieszczęśliwego tu do szynku, — rzekł Rudolf do swoich ludzi, ty zaś — dodał mówiąc do kurjera, — wsiądź na kozioł i wracaj z pojazdem do pałacu, jedź po doktora Dawida, znajdziesz go jeszcze.
W sali gospodarz szynkowymi przewiązał ranę Szurynera serwetami. Kobiety (a w ich liczbie gospodyni szynkowni pod Białym Królikiem) pomagały mu, krzątając się koło umierającego.
Szuryner otworzył oczy, gdy Rudolf wchodził. Na wi-