Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/697

Ta strona została skorygowana.

Tańczyliśmy ostatnie figury, kuzynka przeszła na drugą stronę, a kiedy ją odprowadziłem na jej miejsce, jeszcze mi się wydawała smutną.
Nazajutrz należałem do małej liczby osób zaproszonych na wesele księcia z margrabiną d’Harville. Nigdy księżniczka Amelja nie była tak wesoła i szczęśliwa, jak podczas tego obrzędu. Patrzyła na ojca i macochę z pobożnem uniesieniem, które jej dodawało więcej jeszcze powabów.
W dniu tym kuzynka była wesołą, mówiła wiele; prowadziłem ją pod rękę, gdy wyszliśmy wieczorem na przechadzkę do ogrodu wspaniale oświecanego. Mówiąc o małżeństwie ojca, rzekła do mnie.
— Zdaje mi się, że szczęście tych, których kochamy, droźszem jest dla nas nad własne nasze szczęście; bo w kosztowaniu własnego szczęścia zawsze się znajduje jakiś cień egoizmu.
Przytaczam to zdanie, z tysiąca innych, żebyś mógł poznać serce tej zachwycającej istoty.
W kilka dni później, miałem długą rozmowę z księciem. Książę przy końcu rozmowy, powiedział mi, że ustała pora wojen powszechnych; że ja powinienem korzystać z mojego urodzenia, stosunków, wychowania i przyjaźni ojca z księciem M. i wstąpić do zawodu dyplomatycznego zamiast wojskowego, dodając przytem, że wszelkie przedmioty wielkiej wagi, rozstrzygane dawniej na polu bitwy, nadal rozstrzygane będą na kongresach; że umysł wzniosły i zacny grać teraz może szlachetną, znakomitą rolę w sprawach politycznych. Oświadczył nawet, iż wstawi się za mną, gdzie wypadnie.
Pojmujesz, przyjacielu, że książę nie oświadczyłby się z tem, gdyby miał jakie względem mnie widoki. Dziękowałem mu z najwyższą wdzięcznością, dodając, że czuję całą wartość jego rad i do nich się zastosuję.
W początkach zrzadka bywałem u dworu, lecz potem