na usilne żądanie księcia odwiedzałem go codzień, o godzinie trzeciej po południu.
Prawdziwa prostota panowała tam w domowem pożyciu. W czasie pogody jeździliśmy konno, w złą porę zabawialiśmy się muzyką; ja śpiewałem z księżną i kuzynką; głos jej tak był czysty i wyrazisty, że nie mogłem jej słuchać bez głębokiego wzruszenia.
Dni przemijały jak sen; kuzynka powoli przywykła obchodzić się ze mną jak z bratem.
Cóż ci mam jeszcze powiedzieć? Brat i siostra, spotkawszy się po długiej rozłące, nie żyliby w większej przyjaźni.
Zdawało mi się nawet, że księżniczka zgoła nie wie o mojej gwałtownej namiętności; jedna okoliczność zachwiała we mnie to przekonanie, opowiem ci ją.
Gdyby ta przyjaźń braterska mogła trwać wiecznie, możeby wystarczyła dla mnie; ale napawając się jej słodyczą, wiedziałem, że wkrótce obowiązki służby odwołają mię do Wiednia, przewidywałem, że wkrótce, książę zechce wydać swą córkę za mąż.
Dręczyły mię te myśli, tem więcej, że zbliżała się chwila mego odjazdu. Kuzynka wkrótce spostrzegła zaszłą we mnie zmianę. Na dzień przed moim odjazdem, powiedziała mi, że od niejakiego czasu widzi mię smutnym, zadumanym. Przypisywałem smutek swój tęsknocie, nie mającej przyczyny.
— Nie mogę ci wierzyć! — rzekła — ojciec mój obchodzi się i tobą, jak z synem, wszyscy cię kochają; uważać się za nieszczęśliwego, znaczy być niewdzięcznym.
— Prawda, uczucia nie zmieniają się — mówiłem — ale zmienia się położenie. Kiedy wrócę po kilku latach, czyliż może trwać jeszcze ta bliska pomiędzy nami przyjaźń?
— Dlaczego nie?
— Bo wtedy, będziesz już pewno zamężna, kuzynko,
Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/698
Ta strona została skorygowana.