— Pamiętam o wszystkiem. Możecie wziąć ślub tajemnie, świadkami będą Murf z twojej strony, Graun ze strony Henryka, potem wyjedziecie do Szwajcarji lub Włoch, będziecie żyć nieznani nikomu. Czy wiesz, dlaczego chcę, żebyście żyli na ustroniu? Przekonany jestem, że w samotnem szczęściu zapomnisz o przeszłości, która teraz dlatego cię tak gnębi, że jest w gorzkiej sprzeczności z ceremonjalnemi hołdami, które cię ciągle otaczają.
— Rudolf ma słuszność, — zawołała Klemencja.
Marja powoli poddała się wpływowi słów ojca i słodkiej nadziei; przyszłość uśmiecha się do niej.
— Idę odpisać, że zgadzam się na twe małżeństwo z Henrykiem. — rzekł Rudolf, ściskając Marję z niewypowiedzianą radością, — rozłączymy się nie na długo. Zapomnisz o wszystkiem, zwłaszcza, kiedy zostaniesz matką.
— Ach! — krzyknęła Marja z największem przerażeniem, bo słowo matka przebudziło ją ze snu rozkosznego, — nie godnam jest tego świętego imienia.
Marja wstała blada, piękna majestatem niezwyciężonego nieszczęścia.
— Ojcze! zapomnieliśmy, że przed ślubem książę Henryk powinien wiedzieć o mojem przeszłam życiu?
— Nie zapomniałem o tem, on wiedzieć powinien i o wszystkiem się dowie.
— Chcesz więc, abym umarła, będąc poniżona w jego oczach?
— Ale dowie się, jaka fatalność pogrążyła cię w przepaść!
— I zrozumie, że może cię nazwać żoną, kiedy ja córką ciebie nazywam, — dodała Klemencja, ściskając Marję.
— Ale ja kocham zanadto, szanuję zanadto księcia Henryka, żebym mu miała oddać rękę, której się dotykali paryscy złodzieje!...
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |