Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/720

Ta strona została skorygowana.

Wystaw sobie moje przerażenie... Zanieśliśmy ją do pokojów ksieni.
Dawid dał spieszną pomoc i zapewnił mnie, że słabość jej była skutkiem znużenia i bezsenności.
Zastałem sam jeden z córką.
— Ojcze! przebacz... zapomnij, że chciałam wszystko wyznać. Mówiąc, skąd wydźwignąłeś mnie, dałabym powód do posądzenia cię o fałsz... a ty ukrywałeś tajemnicę dlatego tylko, żeby mi zapewnić świetne dni życia... O! przebacz mi...
Zamiast odpowiedzi pocałowałem ją; uczuła, że płakałem.
Całowała mi rękę i mówiła:
— Teraz mam się lepiej... ale umarłam dla świata i pragnę rozdzielić niektóre rzeczy pomiędzy moich przyjaciół... Czy pozwolisz ojcze?
— Poślijcie pani George kałamarz... ona mnie nauczyła pisać, kiedym mieszkała na wsi. Proboszczowi w Bouqueval, który mnie uczył religji, proszę oddać krucyfiks.
— Dobrze, dziecię moje!
— Perły moje odeślijcie dobrej Rigolecie, a złoty krzyżyk z emalją — odważnej żonie Marcjala, która mi życie uratowała... Wszystko to rozdajcie imieniem Marji.
— Dobrze... czy nie zapomniałaś o kim?
— Zdaje się, że nie...
— Przypomnij sobie... jest człowiek, równie nieszczęśliwy jak ja....
Zrozumiała mnie, ścisnęła mi rękę; lekki rumieniec zabłysnął na bladej twarzy.
— Lepiej się on ma, — rzekłem, — niebezpieczeństwo od rany, którą zadał sobie, już minęło... Cóż jemu przeznaczysz na pamiątkę?
— Mój klęcznik... Jak często oblewałam go łzami, błagając nieba o udzielenie sił, abym zapomnieć mogła Henryka, bo nie czułam się godną jego miłości...