Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/80

Ta strona została skorygowana.

— Wybornie! Cóż dalej?
— Poszedłem do Czerwonego Jana, wszystkiegobym się dowiedział, ale tymczasem Bakałarz może przyjść i rzecz skończyć. Wypadałoby uprzedzić pana Murfa, ale Kulas mnie zobaczy i powie Puhaczce... Do licha, co tu robić? Nic nie mogę wymyślić. Nakoniec wpadam na koncept. Zdejmuję bluzę i chwytam Kulasa za kark, kładę do bluzy jak do worka; z jednego końca zawiązuję rękawami bluzy, z drugiego chustką; całe zawiniątko wrzucam przez mur do ogrodu. Kulas sapał jak prosię. Wracam, włażę na drzewo naprzeciw pańskich drzwi. W dziesięć minut ktoś idzie, ale ciemno, nic nie widać, słyszę tylko, jak Puhaczka wola pocichu: „Kulas! Kulas!“ „Deszcz pada, pewnie mu się sprzykrzyło czekać, mówi Bakałarz; niech no go złapię, dostanie za swoje! Dawaj dłuto i wytrych“. W moment drzwi były otwarte. Puhaczka została na straży, a Bakałarz wszedł, powiesiwszy sztylet na guziku od surduta. Pomyślałem sobie: źle rzeczy idą; zbójca może zamordować pana Murfa. Zeskakuję więc z drzewa i pięścią w łeb Puhaczkę... upadła bez zmysłów, wbiegam do ogrodu... Zapóźno.
— Biedny mój Murf!
— Zastałem go szamocącego się na schodach z Bakałarzem... był już raniony... ale nie krzyczał... nie wołał pomocy. Rzucam się na Bakałarza... chwytam za głowę... A tyś tu się skąd wziął, zbóju! — zawołał. — Później się dowiesz, — odpowiedziałem i uchwyciłem go za rękę, w której trzymał sztylet. Bakałarz chciał mnie sztyletem przebić, ale tak mu rękę sobą przycisnąłem, że nie mógł nią władać. Ległem na nim całem ciałem... Bakałarz nic nie mówił, tylko dyszał jak wół. Ale do pioruna, co za siła... Prosiłem pana Murfa, żeby poszedł po ludzi. Zostałem, sam na sam z Bakałarzem... Leżeliśmy pół na ziemi, pół na ostatnim schodzie. Rękami ścisnąłem mu szyję... mając twarz na jego twarzy... słyszałem, jak zgrzytał zębami... Chciał mnie ugryźć, ale nie mógł... Nigdy