Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/86

Ta strona została skorygowana.

— Ale tu szło tylko o fałszerstwo! — mówił dalej bandyta, — a oprócz tego, kiedy powiedziałem memu synowi, czego od niego żądamy, oburzył się i zniknął... od osiemnastu miesięcy nie wiemy, co się z nim stało. Ostatnio mieszkanie miał przy ulicy Temple pod przybranem nazwiskiem Franciszka Germain. Wszystkom powiedział... Dotrzymaj teraz obietnicy i oddaj mnie w ręce sprawiedliwości.
— Ja cię osądzę i ukarzę, — rzekł Rudolf grzmiącym głosem. — Nie wydam cię w ręce sprawiedliwości, bo poszedłbyś do więzienia lub na rusztowanie, a tego nie chcę... Do więzienia? nie, nie; można rozbić kajdany, wyłamać mury, znowu uciekłbyś i rzucił się na społeczeństwo, jak wściekłe zwierzę... Oddać cię na rusztowanie?... umarłbyś, nie żałując za zbrodnie... Tego nie chcę... Bez skruchy dla ciebie niema nadziei.
— Co ja zrobiłem temu człowiekowi? — krzyknął Bakałarz, odchodząc prawie od zmysłów; — kto on jest? czego chce od mnie?
Rudolf mówił dalej głosem donośnym i nieubłaganym, jak miecz katowski:
— Anzelmie Duresnel, nie pójdziesz do więzienia... nie umrzesz...
— Czego więc chcesz? Chyba piekło zesłało cię!
— Słuchaj, — rzekł Rudolf uroczyście i groźnie. — Zbrodniarzu, nadużywałeś swej siły... ja zniszczę twoją siłę. Najsilniejsi drżeli przed tobą... teraz ty będziesz drżał przed najsłabszymi... Morderco., niejedno stworzenie Boskie pogrążyłeś w wiecznej nocy... ciemność więc nocna zacznie się i dla ciebie w tem życiu... dziś... zaraz... Kara dorówna ogromowi zbrodni... Lecz, — dodał Rudolf z litością, — straszna ta kara zostawi ci pole do żalu bez granic... nie zgubi cię na wieki... lecz może cię wybawić... zostaniesz sam na sam ze wspomnieniem twych zbrodni... żebyś ciągle rozpamiętywał ich ogrom... Będziesz musiał patrzeć w siebie... dziś każde