Czci, sforze mojej daj gon, mym oszczepom
Ostrze; niech każdy ma szczęśliwą rękę.
CHÓR. Gdy wiosna sforze swej osaczyć każe
Zimę, księżyców matka wnet poruszy
Deszcz i szum liści na wietrznym obszarze
Pól, na murawach i w lesistej głuszy.
Kochania żądny słowik już się wtedy
Zbyt nie lituje Itylowej biedy,
Trackie okręty, cudzoziemskie twarze
Już nie sprawiają zbytnich nam katuszy.
O pani światła, zjaw się z swym kołczanem
I swoim łukiem, w ogniach swej urody
Pojaw się z grzmotem wichrów, z rozpętanem
Fal wywierzyskiem, z głośnym rykiem wody.
O najlotniejsza, nałóż-że sandały
Na hyżość nóg swych, na ich blask wspaniały,
Gdyż wokół nocy stóp i dnia, nad łanem,
Zachód przygasa, wschód się wznieca młody.
Gdzież nam ją znaleźć, jakie pieśni nucić,
Jak jej kolana zamknąć w swe ramiona?
Oby się mogło serce ku niej rzucić,
Ni ogień skrawy, ni fala wzburzona!
Wichry i gwiazdy, posiane rozrzutnie,
To suknia dla niej, jej śpiewy i lutnie!
Nic hymnu wichrów nie zdoła zakłócić,
Nic zgasić gwiazd tych, których panią ona.
Strona:PL Swinburne - Atalanta w Kalydonie.djvu/26
Ta strona została przepisana.