I Pamięć, w niebiesiech wyrosła,
Szal z piekieł z tą twarzą obłędną;
I Siła bez rąk przyszła w gości
I Miłość, co żyje li tchnieniem,
I noc, co jest cieniem światłości,
I życie, co śmierci jest cieniem.
I wzięli bogowie do ręki
I ogień i łzę tę ciekącą,
Z pod stopy tak wzięli ten miękki,
Ten lotny piasek, i wrzącą
Pianę wód morskich, proch ziemi,
Spowitej w katusze i znoje,
Byt ciał, nim się stały żywemi
Gdzie śmierci i życia podwoje.
Tak z płaczu gorzkiego i śmiechu,
Z miłości i wstrętu, z potęgi
Życia niezmiennej, z oddechu
Smierci, dzierżącej okręgi,
Na noc, na dzień, na poranek
Bogowie człowieka zlepili,
By cierpiał ten Troski kochanek,
By moc jego zgasła tej chwili.
I wichrów walczących zatargi
Zgarnąwszy z południa, z północy,
Powiewy ich tchnęli mu w wargi,
W żywota skąpali go mocy.
Strona:PL Swinburne - Atalanta w Kalydonie.djvu/37
Ta strona została przepisana.