Co po stawach i rzekach się chowa,
Co po łąkach i łęgach się pleni,
Radość w sobie szaloną rozżega.
Rzekli bowiem w rozkoszy powodzi,
Że w gołębiej przybywa tu bieli,
Że byt świata w oddechu jej leży,
Ze z nią razem byt świata się rodzi:
Ześ miłości jest matką, wiedzieli,
Nie widzieli zaś śmierci macierzy.
Czemu przyszłaś, o Matko, w zaranie,
Gdy od wiatrów ucichły przestworza?
Jak kwiat przyszłaś, rozkwitły na łanie,
Jak kwiat piany, kwitnącej śród morza!
Gorzką byłaś z najpierwszą już dobą,
Afrodyto, o matko ty waśni!
Jakiś spokój panował przed tobą,
Łzy tak ciągle nie władły nad nami,
Żywot płonął rozkoszniej i jaśniej!
Czem ty jesteś, nie było tem życie —
Jak kobieta było, co z latami
Rośnie w owoc! — O smutku, zagaśnij!
Świat bez cierni, bez żądła pragnienie,
Śmierć nie była oszczepem w tym bycie!
Cóż cię łączy z tem wszystkiem, o hoża?