Kawały mięsa leżą naokoło
I krew się toczy — mężne resztki człeka,
Który już nie jest człekiem. Z tchem zapartym
Patrzeli przedsię wszyscy ci rycerze,
Ale do strzału nie miał nikt odwagi;
Tak Meleager, syn twój, korzeniami
Wrosły, ni skala, w tor idącej klątwy,
Mąż cudnych oczu i zaciętej wargi,
Nabrzmiałych mięśni, wyprężonych członków,
Brodę skłoniwszy k’wyciągniętej szyi,
Jak Bóg, poważny, skupiwszy swe ścięgna,
Zręcznie skierował na lewo swój oszczep,
W dłoń go ująwszy w najbardziej sękatem
Miejscu, i — nigdy jeszcze żaden dziryt
Takiej nie zadał rany wskroś ugodził
Zwierza pod żebro ostatnie, w łopatkę,
Żelazo w brzuch mu wbijając i nogi.
Głęboko rażon i na śmierć, straszliwy
Zerwał się potwór, zjeżon oszczepami,
I padł, ostatnią tocząc pianę życia.
I z ulgą w sercu jęli wszyscy wielbić
Zewsa i innych bogów, Artemidę
Zasię najprzedniej; ale Meleager
Kazał wyostrzyć noże, zedrzeć skórę,
Rozpostrzeć łup ten wspaniały. Znużeni
Trudem i znojem, siedzieli tak wszyscy
I, dech wciągając głęboki, poczęli
Pić i, radując się wielce, ze skroni
Strona:PL Swinburne - Atalanta w Kalydonie.djvu/79
Ta strona została przepisana.