Łup nasz zabiera dziewczyna? I wszyscy
Wraz ją opadli, zdarli wieniec z włosów
I łup wyrwali z rąk, tak ją hańbiący;
Lecz Meleager, jak lew oswojony,
Teraz podrażnion, zerwał się w te tropy,
Złamał ich szereg — tak go rozpołowił,
Jak ogień drzewo rozpoławia. Ona
Jednakże ręki nie podniosła; przedsię
Pleksypp dopiero, krzycząc: „to z miłości!“
Na Meleagra rzucił się, a ten-ci
Dobył oszczepu i przeszył mu lice.
Milczący za nim ujął się Tokseusz,
Lecz dziryt jego płone szeptał słowa
I bezowocne, jakkolwiek gwałtowne —
Niebawem ziemia uczuła, jak upadł,
Przeszyte mając lędźwie, a zaś piana
Jego rumaka pobieliła lice
Twojego syna, zabójcy. Nikt potem
Już się nie ruszył, nikt już nie przemówił.
Zasię Eneusz kazał tu ich ponieść,
Tych, których niebo na śmierć oślepiło —
Chcący urągać Przeznaczeniu, padli.
A tamci poszli, uczciwszy dziewicę,
Którą wzdyć same uczciły niebiosy.
ALTEA. Cóż wy, niewiasty? Czyż nie wszystko dobrze?
CHÓR. Dobrze człek czyni, gdy Bóg jest z nim razem.
Strona:PL Swinburne - Atalanta w Kalydonie.djvu/89
Ta strona została przepisana.