By żyć, jak one — one, które żyją
Swoim zwyczajem, jak ktoś, co używa.
Nam źle się dzieje, nam, których odarto,
Czy się śmiejemy, albo też plączemy,
Z światłości źrenic, z wiedzy, z pełni serca,
Z rozumu, z siły rąk; tak więc grzeszymy
I głodujemy wciąż i w zaślepieniu
Kończymy żywot nasz; szaleństwo bowiem,
Nie moc daliście nam, wielcy bogowie,
Grzechy nieznane, za które nas śmiercią
I niespodzianem karzecie zniszczeniem.
Cóż więcej mówić? Cóż się z nami stanie?
CHÓR. Ach! wszyscy temu podlegają ludzie!
ALTEA. Przetoż ja nie chcę, aby dwaj ci byli
Jako psy padłe, które żre robactwo,
Wstrętni, ohydni! Niechaj im, bogowie,
Cześć będzie dana! Płomień ich pogrzebny
Niechaj popiołem sypie w oczy wrogów,
Niechaj oślepi tych, co ich deptali.
Nie chcę, by mówił ktokolwiek: „Patrzajcie,
Oto, jak leżą! a wielkie krewieństwo
Mieli, żyjący; nikt się nie zlitował,
Nikt tu nie spojrzy na nich, gdy tak leżą,
W nikim się serce nie wzruszy boleścią —
Nadzy, zabici, wzgardzeni, pociechy
W łzach nie zaznali żadnych!“ A w pomroku
Strona:PL Swinburne - Atalanta w Kalydonie.djvu/97
Ta strona została przepisana.