Strona:PL Szpieg.djvu/041

Ta strona została uwierzytelniona.

jéj padł z obrzydzeniem na pieniądze które niosła i uciekła z niemi do swojéj izby, cała spłakana załamując ręce. W kobiecie téj, którą życie ze stéranym człowiekiem, nędza i praca przygniotły, ozwało się jakieś uczucie zapalone miłością dziecięcą. Przypomniała sobie walkę o ten grosz z mężem na ulicy, pochodzenie tego zarobku, i papierki które niosła z taką radością, rzuciła na stół ze wzgardą. — Ale natychmiast przyszły na myśl znoje i praca biednego Juljana, konieczność ulżenia mu, pewność że się ani dowie, ani domyśli zkąd przyszedł ten pieniądz przeklęty i czego był zapłatą. Zlękła się ażeby mąż nie powrócił pijany i nazad go jéj nie odebrał. Wybiegła powtórnie i z pospiechem zapukała do drzwi Juljana.
Chłopiec wcale się jéj nie spodziewał; nie miała bowiem zwyczaju przychodzić o téj godzinie, a że oczekiwano przybycia towarzyszów, głos ze środka dał tylko znak wnijścia.
Matka uchyliła drzwi, ale jeszcze raz zawstydziła się czegoś, zawahała i wróciła znowu na dół. — Pomyślała sobie, że najlepiéj zrobi, najmniéj się będzie potrzebowała tłumaczyć, gdy pieniądze wprost przez siostrę bratu odeśle.
Dzieweczka którą wczoraj widzieliśmy uśpioną tak spokojnie, siedziała teraz nad robotą u okna. — Była ona niemniéj ładną nad brata, choć coś w jéj rysach przypominało trochę ojca, ale wielki wdzięk młodości nadawał twarzyczce jéj świeżéj, białéj i rumianéj urok wiosennego kwiatka. Matka pocałowawszy ją w czoło, szepnęła słów kilka i wyprawiła na górę. U Julka popłoch był wielki, owo pukanie i napół odemknięte drzwi kazały się obawiać podsłuchania, ale Rózia która w téj chwili