Strona:PL Szpieg.djvu/069

Ta strona została uwierzytelniona.

do półtuzina, a jak półtuzina wypiję, zaczynam półgarcówką i potém ze mnie trup.
— Co to gadać, rzekł Presler, to bałamuctwo; damy sobie słowo honoru, że nad flaszkę ani kropli.
— Co z tego, kiedy ja jestem taki człowiek, odparł Muszyniec, że gdybym sobie najśliczniejsze słowo dał, to go natychmiast odbiorę, a jak piję, to mnie żadna ludzka siła nie wstrzyma....
— No to tak, dodał Presler, pod kpem, po jednym kieliszku....
— Mnie się zdaje, mój kochany, że oba na to nazwisko zasłużym, abyśmy się tylko przytknęli do szkła....
Po długich ceregielach Muszyniec jednakże zgodził się na flaszkę patryotycznéj kontuszówki. Byli sami, a że napoje tego rodzaju otwierają serca i usta, zaczęło się od użalań nad nieszczęśliwą dolą, policyantów. Presler nie wahał się to nazwać psim chlebem.
— Co to, mój kochany, psi chleb, psy lepszy jedzą! człowiek między ludźmi chodzi jak parszywy, każdy go omija, żona, jeśli ją w rygorze nie trzymać, oczy zapluwa, dzieci się wstydzą, piekło na ziemi, ale z drugiéj strony kiedy się nic nie umie i nic poczciwego robić nie chce, trzeba żyć i tą strawą zatrutą. Powiedz ty mnie, na cobym ja albo na cobyś ty się przydał? obadwa nawet świń paść nie potrafimy...
Presler mruczał, ale pił, Muszymec uśmiechnąwszy się rzekł mu z cicha:
— Trafia mi się gratka, jeżeli się to co myślę uda, wezmę gruby grosz i wyniosę się do djabła gdzie za granicę, bo mi to rzemiosło dojadło. Tam sobie będę mógł albo odpoczywać albo po dyle-