Strona:PL Szpieg.djvu/074

Ta strona została uwierzytelniona.

skał i całował każdego, zapoznawał się z nimi i jakby wkrótce miał ich prowadzić do boju dawał nauki jak się w obec nieprzyjaciela znajdować było potrzeba.
Obraz jaki przedstawiała ta sala słabo oświecona w któréj siwy już wojak rozgorączkowaną młodzież, to hamował, to rozpalał przypomnieniami przeszłości, był wielki swą prostotą i tym spokojem wśród niebezpieczeństwa które stanowiło charakter wszystkich czynności naszéj epoki. Każdy z nich wiedział na co się narażał tą nocną schadzką w któréj kije wprawdzie zastępowały broń, ale na któréj celu i myśli omylić się nie było podobna. Śmiechy i żarty towarzyszyły téj improwizowanéj mustrze gwarnéj, wesołéj i ruchliwéj. Zamiast karabinów, na kształt ich i podobieństwo powyrabiane z drzewa bronie służyły większéj części, gdy reszta miała tylko proste kije, a jeden stary żołnierz co ich uczył, zardzewiały karabinek wydobyty widać z długiego ukrycia. W chwili gdy ustawieni we dwa rzędy chłopcy maszerowali jakby już szli na szeregi moskiewskie stukot jakiś dał się słyszeć u drzwi, wprawne ucho starego żołnierza poznało brzęk broni uderzonéj o posadzkę korytarza. Z wszystkich twarzy znikł wyraz wesołości, a straszliwa odmalowała się niepewność.
Jeden z młodzieży pobiegł po za machiny do ciemnego okna, i ujrzał, wśród dosyć jasnéj nocy, cały budynek ostawiony rzędem żołnierzy. Na okrzyk jego, wszystko się rozbiegło po sali, szukając sposobu wyrwania lub ukrycia, pułkownik jeden został na swojém miejscu jak wryty, przerażony, osłupiały, poczuwszy że był niejako odpowiedzialnym za zgubę téj młodzieży. Szukał on w głowie spo-