padł na krzesło, zwiesił głowę na piersi i dobywszy zwitek papierowych pieniędzy drżącą ręką rzucił go na stół wołając głosem ochrypłym:
— Kobieto weź to dla Juljana!
Ale żona, która w każdym innym razie byłaby skwapliwie pochwyciła ten zasiłek tak pożądany, przyjrzawszy się twarzy męża, nie miała odwagi go dotknąć. Oblicze tego człowieka mówiło tak dobitnie o popełnionym występku, pieniądz zarobiony tak wyraźnie o nim poświadczał, że się łudzić nie było podobna. Nieszczęśliwa przystąpiła doń zwolna, wlepiła weń swe czarne wypłakane oczy i zapytała po cichu:
— Coś ty zrobił?
— Nic, odparł Presler.
— Jakto nic! Cały się trzęsiesz.
— Jestem na czczo, rzekł Presler z dzikim uśmiechem. — Dajcie mi co! dajcie mi co! Te wyrazy głucho z obłąkaniem prawie wymówione mrozem przeszły kobietę, rzuciła się na pieniądze aby z ich ilości powziąć jakiś domysł o wypadku. Było tam nędznych dwieście złotych w poszarpanych papierkach, kwota dość znaczna jak dla Preslera, przecież niezwiastująca żadnéj nadzwyczajnéj zbrodni.
Presler, który przed chwilą żądał aby mu się coś napić dano, już był o tem zapomniał. Siedział z oczyma wlepionemi w podłogę a po ustach jego igrał złowrogi uśmiech poprzedzający zwykle obłą-
Strona:PL Szpieg.djvu/082
Ta strona została uwierzytelniona.