go oburzyła ta śmiałość jakiegoś obdartusa i kazał go wypchnąć za drzwi.
Pan naczelnik który wąchał przez jakiś czas petersburskie błoto, przywiózł zeń wszystkie obyczaje i narowy moskiewskich czynowników. W salonie wieczorem był to bardzo miły, słodki i nieco sentymentalny człowiek. Wziąć go było można za sielankową istotę ucywilizowaną, trochę epikurejskich nałogów, ale wcale dobrą i niestraszną, za sybarytę lubiącego się bawić, dobrze zjeść, smaczno się napić i starającego unikać kłopotów. Ale pod tą pokrywką człowieka słabego, zniewieściałego i łagodnego przez miłość własną, krył się zwierz zimno drapieżny, któremu największe podłości i okrucieństwa nic nie kosztowały. Całe jego życie obrachowane było na zyski i korzyści materyalne, gdzie nie można było wziąć pieniędzy, tam się zręcznie wyłudzało prezenta. Wygodnie ów i wytwornie urządzony gabinet w którym pan naczelnik odpoczywać raczył, cały się składał z darów przez przyjaciół i klejnotów z powodu różnych interesów złożonych. Meble wprawdzie były kupione, ale niecałkowicie zapłacone i stolarz się o resztę upominać nie śmiał; cygaro które palił było darem jakiegoś przemytnika, herbata którą pił ofiarą kupca, szlafrok zapłatą za małe szelmostwo, biórko prezentem nieszczęśliwego rzemieślnika, a drobne fraszki okrywające je pamiątkami różnych usług oddanych niby bezpłatnie. Żona jego chodziła w darowanéj salopie i wyszachrowanym
Strona:PL Szpieg.djvu/087
Ta strona została uwierzytelniona.