Strona:PL Szpieg.djvu/104

Ta strona została uwierzytelniona.

służyłem rządowi wiernie przez lat kilkanaście, mogę powiedzieć, żem i wiele za to zniósł i dosyć się nieraz przysłużył, ale mnie srogie dotknęło wczoraj nieszczęście. — Ja sam doniosłem że się tam w fabryce jednéj młodzież zbierała na mustrę, pomiędzy tą młodzieżą schwytano własnego mego syna, syna — jedynaka. Panie jenerale, weźcie życie moje, ale przebaczcie temu dziecku!
Gdy Presler to mówił, jenerał wciąż nań patrzał żując cygaro. Chociaż od lat kilku miał do czynienia z więźniami polskimi, nie nauczył się był dobrze po polsku; z trudnością rozumiał język a gorzéj jeszcze nim mówił.
— A! rzekł, to to z téj szajki miateżników co ich tu wczoraj z tym starym przypędzili — wszyscy pójdą w Sybir bez wyjątku!!
— Panie jenerale! jedyne moje dziecko. —
— Co tam panie jenerale! panie jenerale! (kłuło go że mu nie mówił: prewoschodytelstwo) ja dla was nic nie zrobię, nie trzeba było syna puszczać na takie szelmostwa, trzeba jego było lepiéj uczyć, ot co, poszoł won!
Presler jeszcze go ściskał za nogi, ale jenerał zniecierpliwiony już go niemi kopać zaczął. Krew burzyła się w starym, ale wzgląd na to, że los syna był w ręku tego człowieka, czynił go cierpliwym, dawał się kopać nie ustępując.