Strona:PL Szpieg.djvu/106

Ta strona została uwierzytelniona.

nika, widać było na nim że w tym jednym dniu przeżył i przebył więcéj niż w życiu całem.
Jenerał wskazał nań ręką Preslerowi i rzekł:
— Nu, macie tego swego syna, powiedzcież temu łajdakowi, że jeśli chce świat oglądać niechaj prawdu gada i za swoje szelmostwo żałuje!
— Julku! krzyknął Presler zbliżając się do niego i załamując ręce, jeśli masz cokolwiek miłości dla rodziców, zlituj się nad nami, mów co wiesz! a pan jenerał przyrzeka że będziesz wolny.
Juljan dziwnie spojrzał na ojca.
— Ojcze, rzekł, ja nic nie wiem, wiem to żem sam może winien, ale nikt więcéj.
— Słyszysz, słyszysz, ot co gada buntowszczyk! krzyknął rozjuszony jenerał, tacy oni wszyscy! pójdziesz do taczek do kopalni... albo na szubienicę...
— Julku! ulituj się nad nami, jeśli nie nademną to nad matką!
— Ani ty ojcze, ani matka nie macie prawa żądać odemnie abym dla miłości waszéj podłością się skaził, rzekł młodzieniec; patrz! dodał nagle odsłaniając surdut i pokazując zakrwawioną koszulę, patrz, bito mnie dziś, bito ażem mdlał, alem nie zesłabł, alem wzmocniał, ale się dam ubić a nie powiem tym katom słowa!! Nie okupię wolności mojéj szkaradną zdradą, pójdę na śmierć i zostawię po sobie w miejscu dziecięcia waszego, czystą