Strona:PL Szpieg.djvu/107

Ta strona została uwierzytelniona.

i poczciwą mogiłę. — Ojcze, mówił rozogniając się coraz bardziéj, możeszże odemnie tego żądać, ty stary żołnierz polski, coś za ten kraj walczył za który ja może umrę....
Presler począł okrutnie płakać a jenerał tupiąc nogami wołał aby natychmiast więźnia wyprowadzono. Na Juljanie gniew ten wściekły żadnego nie robił wrażenia, żołnierze go popychali, on stał jak wrosły w ziemię.
— Ojcze daj mi rękę niech ją pocałuję, zawołał, a potem na wolą Boga. —
Ale Presiera chcącego zbliżyć się do syna żołnierz odciągał z drugiéj strony a okrutnemu jenerałowi przyszło na myśl pomścić się na szlachetnym młodzieńcu zadając mu cios okrutny. Postrzegł on z wyrazów wymówionych przez Juljana że o rzemiośle ojcowskiem nie wiedział i krzyknął w pasyi:
— A wiesz ty co to twój ojciec? hę?
Juljan odwrócił się z dumą ku jenerałowi —
— Stary żołnierz polski...
— Ha! ha! zakrzyczał zbir radując się zawczasu wrażeniu jakie miał uczynić... ty wiesz...
Już jego usta miały wymówić wyrazy, któreby były przebodły pierś młodzieńca najcięższym dla niego razem, gdy Presler wyrwawszy się z rąk żołnierza, skoczył do Mikołaja Siergiejewicza i zamknął mu usta obiema dłoniami.