Strona:PL Szpieg.djvu/118

Ta strona została uwierzytelniona.

— Co ty tam sumujesz? rzekł. Gadaj no, gadaj, wierz mi, ty sam teraz nic dobrego nie wymyślisz, trzeba się radzić.
Ale Preslerowi wstyd się było przyznać do tego rozpaczliwego projektu. Muszyniec z milczenia odgadł o co chodziło.
— Macie więcéj dzieci! zapytał z uśmiechem, może ładną córeczkę? hę? Gdyby tak było, jabym ci dobrą drogę wskazał, przez Namiestnikowskiego adjutanta kniazia Szkurina. Te bałwany moskale, u których, wyjąwszy wielkich panów, lud pospolity ma twarze małpie a nogi wielbłądzie, bardzo są łasi na piękne twarzyczki. Nasza prosta dziewczyna mogłaby u nich siedzieć w najpierwszym salonie. Ja wiem że to takiemu sercu ojcowskiemu trudno o podobnéj rzeczy pomyślić, ale co się jéj ma złego stać? jak syna uwolnią, córkę zachowasz i figę pokażesz. Cóż oni ci zrobią?
Po chwilce namysłu, Presler spytał.
— A gdzie ten adjutant mieszka?
Muszyniec z politowaniem spojrzał na niego i tak mu się jakoś gorzko zrobiło pomyślawszy o własnych dzieciach, że dopiwszy kieliszka wódki i powiedziawszy z niechęcią adres adjutanta zerwał nagle posiedzenie, które z taką bezwstydnością sam rozpoczął. Presler którego jadło i wódka roz-