Zaczerwieniła się biedna, obelżywy ten rozkaz usłyszawszy, ale postanowiła do dna wypić kielich goryczy i w ręku ścisnęła tę flaszeczkę, w któréj jéj zemsta spoczywała. — Presler jeszcze raz schylił mu się aż do nóg, ale kniaź zamiast go podnieść podał Rózi rękę. Szczęściem że odpowiadając na to pożegnanie dziewczę miało przytomność wysunąć dłoń, w któréj owéj flaszeczki tajemniczéj nie było, inaczéj któż wie. Kniaź by był może ją poczuł, znalezionoby truciznę, i Bóg wie jaki los mógł czekać biedną Rózię.
Gdy po półgodzinnéj rozmowie wyszli ztąd nareszcie, Presler szepnął tylko córce, ażeby wróciła do domu, a sam nie mogąc w miejscu usiedzić chciał pójść pod cytadelę, aby się o żonę dowiedzić. Rózia go za rękę wstrzymała.
— Ojcze, rzekła, przyjdźcież po mnie, bo ja tam sama jutro nie pójdę.
Spojrzał na nią dziwnie, kiwnął tylko głową i tak się rozstali.
On powlókł się pod cytadelę, a jéj pilno było całą historyą téj wycieczki opowiedzieć Kaźmierzowi. Pospieszyła więc do apteki, bo czuła że tam na nią niespokojnie oczekiwano. Zdala już zobaczyła Kaźmierza stojącego w progu z oczyma wlepionemi w stronę ku zamkowi.
Nie powtórzym téj rozmowy, bobyśmy może nie
Strona:PL Szpieg.djvu/135
Ta strona została uwierzytelniona.