potrafili w całéj jéj prawdzie, z całą jéj dziwacznością wypowiedzieć.
Miłość mięszała się w niéj z okropnością, trucizna z marzeniami o szczęściu, sielanka z tragedją. Były tam łzy i uśmiechy, oburzenia i nadzieje, śmierć, zbrodnia, heroizm, a przytem dużo, dużo niedoświadczenia i dzieciństwa.
Gdy się to dzieje, Presler tymczasem powlókł się pod twierdzę, próżno dopytując o żonę, żołnierze wyszturchali go, wyśmiali i nic mu nie powiedzieli o niéj. Cały dzień spędził tak na ulicach, po szynkach, dwa razy zajrzał do domu, z którego zgryzota go wygnała.
W tym stanie ducha człowiek albo kamieniem nieruchomym leży albo gorączkowo lata, nigdzie się na miejscu utrzymać nie mogąc.
Nazajutrz rano Rózia wystrojona, z twarzą zaognioną od łez, marzeń i całonocnéj bezsenności była daleko wcześniéj gotową, niżeli nadszedł ojciec. — Razem z nim w milczeniu poszli znowu przez ten przedpokój ohydny, do tego człowieka, na którego zepsuciu ostatnie ojca spoczywały nadzieje.
Wpuszczono ich natychmiast, kniaź był niesłychanie grzeczny, ale widocznie zakłopotany. Nie odbierając całkiem nadziei, nic wszakże nie przyrzekał. Z bałamutnych jego tłómaczeń widać było, że mu się starania nie powiodły, ale Rózia tak
Strona:PL Szpieg.djvu/136
Ta strona została uwierzytelniona.