Ta strona została uwierzytelniona.
mu się podobała, że przyrzekał jeszcze czynić co tylko możliwém będzie, aby los Juljana przynajmniéj nieco osłodzić.
Dla Preslera, który znał moskali, nie ulegało już wątpliwości, iż z tego wszystkiego na téj drodze nic już być nie może. Napróżno więc tylko wystawił swe dziecię na pośmiewisko a siebie na pogardę.
Kniaź niby coś jeszcze obiecując zażądał adresu Preslerów i skrzętnie go sobie zapisał.
Rózia wyszła tą razą jakoś smutna i szczęśliwa, nie wiedząc sama, co się w jéj duszy działo; czuła się ocaloną a całe jéj bohaterstwo zostało tylko jakby sennem marzeniem. Poszła znowu wyspowiadać się Kaźmierzowi nie sądząc, aby wzięty przez kniazia adres na jakie ją jeszcze niebezpieczeństwo mógł narazić.