Strona:PL Szpieg.djvu/161

Ta strona została uwierzytelniona.

szkłem o ziemię a sam bełkocząc jakieś przekleństwa, powalił się na ławę.
Chwilę jednak tylko trwała nieprzytomność, powstał natychmiast i z uśmiechem skierował się ku drzwiom; wszyscy się rozstąpili przed nim, on szedł z głową spuszczoną, z oczyma wlepionemi w ziemię, szepcąc sam do siebie.
— No, teraz dobrze! lada dzień zrobią mnie pułkownikiem, a gdy im wydam nieboszczyka ojca, zostanę jenerałem. Co mi to szkodzi? kto mówi że jestem zdrajca? hę? każę go zaraz rozstrzelać! Nikt inaczéj nie dorabia się pieniędzy i rangi. Sprzedałem syna, przepiłem córkę, żonę diabli wzięli, i...

Jestem sobie pan, i o nic nie dbam!

Ostatnie słowa wyśpiewał głosem ochrypłym, wziął się w boki, zakręcił na jednéj nodze, począł niby tańcować, ale się słaniał i padał.
— Co mi tam! wołał, wszystko głupstwo, a wódka grunt! a co ludzie pokomponowali tę niby cnotę, te różne delikatne bałamuctwa, żeby głupców trzymać na sznurku... niewarto szklanki wody! — Tfu! furda!
Po chwili zaś, dodał:
— Gdzie ekwipaż pana jenerała Preslera? gdzie jego ludzie? hę? Każę woźnicy dać sto łóz jak go odszukam, albo go wyślę na Sybir! znaj trutniu jakiś Preslera... Sybir...
Powtórzywszy ten wyraz, obejrzał się i wstrząsnął.
— Kto tu śmie gadać o Sybirze? Kto mi tu wspomniał Sybir? W Syberyi złoto kopią i w so-