Strona:PL Tacyt Kossowicz Agrykola.pdf/55

Ta strona została przepisana.

spływa, którą się bardzo wielu zajmujących wybitne stanowisko okryło, przez śmierć ambitnie szukaną, bez żadnego pożytku dla rzeczypospolitej.
XLIII. Skon jego napełnił nas boleścią, przyjaciół głębokim smutkiem, a nawet nie należący do rodziny i osobiście go nie znający, nie przyjęli obojętnie wiadomości o jego śmierci. Pospólstwo także i ten lud, tak płochy i zmienny, cisnął się do jego domu, a podczas swych zgromadzeń na miejscach publicznych rozmawiał jedynie o nim, wieść o jego skonie nikogo nie ucieszyła, na nikim nie wywarła chwilowego tylko wrażenia. Zwiększało zaś współczucie powszechne mniemanie, które wcale nie ustawało, że Agrykola został otruty; co do mnie, nie śmię twierdzić, żebym wiedział cóś pewnego w tym względzie. Zresztą podczas jego choroby, częściej, niż to jest zwyczajem panujących, którzy przez posłów dowiadują się o przebiegu choroby, odwidzali go tak najpoufalsi wyzwoleńcy Domicyana, jak lekarze, cieszący się jego zaufaniem, a dziać się to mogło albo ze spółczucia albo dla wybadania. Szczególnie w ostatnim dniu jego życia donosili rozstawieni gońcy Domicyanowi o ostatnich chwilach dogorywającego, podczas gdy nikt nie dawał wiary, aby Domicyan tak niecierpliwie oczekiwał wieści, której wysłuchaćby mógł tylko z boleścią. Pozornie jednak okazywał zasmucenie całem swem zachowaniem się, potrafił je nawet na swem obliczu odmalować, kiedy już był ubezpieczony co