Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński-Pieśń o Rolandzie 066.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

rola i słodką Francję i, ponad wszystkich innych, Rolanda, dobrego towarzysza. Serce mu słabnie, hełm spada, całe ciało ściele się na ziemi. Hrabia umarł, dłużej już nie wyżył; waleczny Roland płacze i jęczy po nim. Nie usłyszycie na ziemi boleśniejszej skargi!

CLI

Roland widzi, że jego druh pomarł i że leży twarzą ku ziemi. Bardzo łagodnie powiada mu na pożegnanie: „Towarzyszu, żal mi twej dzielności! Byliśmy razem i lata i dnie: nigdy nie wyrządziłeś mi nic złego, i nigdy ja tobie. Kiedyś ty oto nieżywy, i mnie obmierzło życie“. Na te słowa, margrabia omdlewa na koniu, który się zwie Veillantif. Strzemiona szczero złote trzymają go prosto na siodle, nie może spaść chociaż się przechylił.

CLII

Nim Roland się ocknął, nim przyszedł do siebie i zbudził się z omdlenia, zdarzyła mu się wielka szkoda: Francuzi pomarli, wszystkich stracił, prócz arcybiskupa i Gotjera z Hum. Gotjer zjechał z gór; przeciw Hiszpanom bił się mężnie. Ludzie jego padli, poganie zwyciężyli ich. Rad nie rad, ucieka w doliny, wzywa Rolanda aby go wspomógł: „Ha, luty hrabio, dzielny rycerzu, gdzie jesteś? Nigdym nie zaznał lęku, póki ty byłeś przy mnie. To ja, Gotjer, ten który zdobył Malgut; ja, siostrzan starego, sędziwego Drona. Za moją dzielność umiłowałeś mnie wśród swoich ludzi. Kopja moja strzaskana i tarcza przebita, i mój pancerz podarty i popruty. Umrę, ale drogo się sprzedałem“. Te ostatnie słowa Roland usłyszał. Spina konia ostrogą i prąc naprzód spieszy ku niemu.

CLIII

Roland pełen jest boleści i gniewu. W największej ciżbie zaczyna bić. Sam kładzie trupem dwudziestu Hiszpanów, Gotjer