Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński-Pieśń o Rolandzie 080.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.
CLXXXVIII

Marsyl ocknął się z omdlenia. Każe się zanieść do swej komnaty: są tam wymalowane i wyrysowane znaki rozmaitemi kolorami. A królowa Bramimonda płacze nad nim, wydziera sobie włosy: „Ja, nędzna“ (woła); i potem głośno wykrzykuje: „Ha! Saragosso, jakaś ty zeszpecona, kiedyś stradała miłego króla, który cię miał w swych ręku. Zdrajce są nasze bogi, że mu chybiły pomocy w dzisiejszej bitwie. Emir będzie tchórzem, jeśli nie przyjdzie zwalczyć tego zuchwałego plemienia, tych junaków tak hardych że nie dbają o własne życie. Cesarz o siwej brodzie dzielny jest i pełen pychy: jeśli emir wyda im bitwę, nie ucieknie. Co za rozpacz, że niema nikogo, ktoby go zabił!“

CLXXXIX

Siedem pełnych lat cesarz został przemocą w Hiszpanji. Zdobywa tam liczne zamki i miasta. Król Marsyl sili mu się oprzeć. Zaraz w pierwszym roku rozesłał swoje gońce: z Babilonu wezwał Baliganta: był to emir, starzec brzemienny laty, który żył dłużej od Wergilego i Homera. Niechaj przybywa do Saragossy na pomoc: jeśli tego nie uczyni, Marsyl zaprze się swoich bogów i wszystkich bożków których uwielbia; przyjmie wiarę chrześcijańską, będzie szukał pokoju z Karolem Wielkim. Ale emir jest daleko, zapóźnił się wielce. Z czterdziestu królestw zwołuje ludy; każe gotować wielkie statki, okręty i galary, barki i łodzie. Pod Aleksandrją jest wielki port nad morzem; zbiera tam całą swoją flotę. Było to w maju w pierwszy dzień lata: rzuci na morze wszystkie swoje

CXC

Wielkie jest wojsko tego podłego nasienia. Poganie pędzą wszystkiemi żaglami, wiosłują, sterują. Na szczycie masztów i na wysokich dziobach błyszczą karbunkuły i mnogie latarnie; z góry