Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński-Słówka 093.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Wdzięczą się do mnie tak świeże
Jak piersi młodych dziewczątek
I chęć obłędna mnie bierze
W mych natchnień wcielić je wątek.

Szeregiem mienią się długim
Niby błyszczące klejnoty,
I chciałbym, jedno po drugiem,
Na łańcuch nizać je złoty.

Kuszą mnie czarem niezdrowym:
Im które z nich jest plugawsze,
Tem bardziej w kształcie spiżowym
Chciałbym je zakuć na zawsze.

I patrzę na swoje płody,
I żądzą przewrotną płonę,
I ryczę jak Orang młody
Gdy gwałci polską matronę.

Próżno się kajam i bronię
Dręczony pokus torturą,
Próżno w dróg mlecznych ogonie
Oczyścić chciałbym me pióro,

Archanioł, co z mieczem stoi
Przy świętej poezyi chramie[1]
Nie wpuszcza piosenki mojej
I mówi: pudziesz, ty chamie!


  1. Przypis własny Wikiźródeł Chram (ros.) — śwątynia.