Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński-Słówka 136.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Za chwilę szabes, pierwszy zmrok,
Drobnych w kieszeni ani troszkę:
Mniejsza z tem, wołam na dorożkę
Na Kaźmierz każę pędzić w skok.
Panie Gajer, mówię bez tchu,
Potrzebuję gwałtem koron stu,
Jak tylko trochę odegram się
Z procentem oddam je.

Popatrzył na mnie bestya żyd:
Jakie sto? niechże pan ochłodnie;
Jak pan ma sprzedać stare spodnie,
Bierz pan trzy reńskie i sy git.
Przeklęte bydlę, jeszcze drwi!
Rozpaczą nawpół obłąkany
Pędzę do mojej ukochanej,
Z bijącem sercem wchodzę w drzwi:
Ukochana, przybiegłem tu,
Potrzebuję gwałtem koron stu,
Jak tylko trochę odegram się
Z wdzięcznością oddam je.

Najdroższy, w tobie szczęście me,
— Powiada słodka ta istota —
Chciałabym mieć kopalnię złota,
Każde życzenie spełnić twe,
Lecz koron sto... w tak krótki czas…
Próżno się biedna myśl wytęża...