Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński-Słówka 219.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

wej Marysieńki, sklasyfikował ją na swój użytek jako gąskę zmanierowaną i mocno trącącą prowincyą.
Tem bardziej rozwija Jego Świątobliwość swój aparat koncertowych środków wytrawnego zdobywcy kobiet. Przychodzi mu to tem łatwiej, iż ma za sprzymierzeńców całą tęsknotę królowej za krajem, jej radość, iż słyszy dźwięk mowy rodzinnej, przedewszystkiem zaś urok swojego pochodzenia. Autentyczna krew Burbonów, płynąca w żyłach księcia, wywiera nieodparte i fascynujące działanie na panią Janową Sobieską z domu d’Arquien. Pod chłodnem i spokojnem spojrzeniem tego królewskiego bastarda słynna w Polsce z arogancyi Marysieńka czuje się dziwnie malutką i nieśmiałą, a jej własny majestat wydaje się jej czemś bardzo operetkowem. Myśl, że kilka kropel tej krwi szlachetnej mogłoby się w jakikolwiek sposób dostać do jej organizmu, przejmuje królowę emocyą tak silną, iż mimowoli poczyna drżeć pocichutku na całem ciele. Wzruszenie to ogarnia ją z taką gwałtownością, że gdyby Jego Świątobliwość okazała w tej chwili mniej uszanowania a więcej przedsiębiorczości, Marysieńka, zazwyczaj tak ostrożna, byłaby gotowa poddać się choćby natychmiast tej operacyi, chociaż Jaś w każdej chwili może wejść do pokoju. Jeszcze nie zdążyła sobie królowa uświadomić uczuć jakie ją poruszają, a już mała jej główka instynktownie pracuje nad stworzeniem dogodniejszej i bardziej zgodnej z jej stanowiskiem sposobności.
Nie jest to rzeczą łatwą, gdyż król Jan, pozatem