się rozstał i na towiańszczyźnie zakończył. Chciało mu się koniecznie wspólności żon, a na to właśnie jego żona, choćby zapewne lepiej wyjść mogła, zgodzić się nie chciała i jak warjatowi pięknemi swojemi oczyma patrzała mu w oczy. Pamiętam, że kiedy, nieprędko potem, wracając z Paryża, wpadłem na dni kilka do Wilna i tam się przed kimś z toku rozmowy przyszło mnie wygadać, żem lekcyj saint-simonistów i bucheristów i Furiera słuchał, Wańkowicz, powziąwszy o tem języka, wpadł do mnie natychmiast jak szalony o jedenastej w nocy, i całą noc spać nie dał, żądając, żebym mu koniecznie w treści zasady tych dotąd przynajmniej marzycieli wyłożył.
Niech mi nikt nie zarzuca, że ja widzę wszędzie kobietę. Wręcz przeciwnie: to nasi „bronzownicy“ zamykają oczy na jej istnienie; nie da się zaś zaprzeczyć, iż sprawy płci istnieją i grają w świecie pewną rolę...
I czy to nie jest uderzające: gdziekolwiek zetknąć się ze świadectwami współczesnych, wszędzie prawie z nazwiskiem Towiańskiego łączy się sprawa kobiet; kiedy natomiast czytać naszych towianologów, sprawa ta absolutnie nie istnieje! Przyczyniła się może do tego okoliczność, że Towiański z późnych lat życia, jako najbliższy tradycją, przesłonił Towiańskiego z wcześniejszego okresu. Ale przedewszystkiem objawia się tu nasza pruderja obyczajowa, aby nie powiedzieć obłuda.
Przejdźmy kolejno. Wspomnienie Wołodki z epoki towiańszczyzny w Wilnie cytowałem. Dodajmy do relacji Wołodki to, że zarówno Karolina Towiańska jak siostra jej, Anna Gutowa, odznaczały się niepospolitą urodą.
O Karolinie Towiańskiej krążyły różne legendy. Gadano, że Towiański magnetyzuje ją dla porozumiewania
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Bronzownicy.djvu/109
Ta strona została uwierzytelniona.
109