Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Bronzownicy.djvu/13

Ta strona została uwierzytelniona.

tu, nie zaś przyrządzać z niego dydaktyczne „Wieczory pod lipą“. Wszystko to są rzeczy gdzieindziej tak dawno rozstrzygnięte, że niema o nich dyskusji.
Ale i u nas, cóż za osobliwa sprzeczność, cóż za paradoksy! Umiera wielki pisarz: wydaje się jego listy. Przez pietyzm. Ale cytować te listy, opierać się na nich, jest zbrodnią: kto żyw podnosi krzyk: „Niech zostanie z bronzu!“ Po kiegoż tedy licha wydawać te listy, skoro do nich nie wolno zaglądać? Wszak te stany „systemu nerwowo-seksualnego“ Narcyzy, które — powiada pan senator — nikogo nie obchodzą, wyjęte są z jej listów. Idźmy dalej: są listy, gdzie jeden pisarz mówi o drugim. Znów — zdaje się — nie wolno cytować. Bo, ostatecznie, co ja uczyniłem, żem narobił tyle skandalu? Czym wynalazł jakieś nieznane a podejrzane dokumenty? Ależ nie! cytowałem poprostu ustępy z listów, wydanych przez... pietyzm dla wielkich pisarzy.
Ja sądzę, że trzeba właśnie o tych rzeczach mówić, że trzeba je oświetlać. Bo inaczej, cóż pomyśli nieprzygotowany czytelnik, gdy przeczyta dytyrambiczny żywot Mickiewicza, niemniej dytyrambiczny żywot Krasińskiego, a potem to, co jeden z nich mówi o drugim? Właśnie zadaniem historji literatury jest dyskutować, wyjaśniać, godzić sprzeczności, a nie wstydliwie ignorować to co jest własnością publiczną.
Nie tykać poufnych szczegółów życia, powiada p. Lorentowicz, ale wgłębiać się w samo dzieło. Ale właśnie dla poznania tych poufnych szczegółów życia — jako nieoceniony komentarz do dzieła — wydaje się listy wielkich ludzi. Załóżcie panowie protest przeciw ich wy-

13