jeździe coraz ciężej zapadać zaczęła, przeczuwała ona swój koniec, bo często mawiała do mnie, iż teraz umrze spokojnie, gdyż wie, że ja dzieci jej nie opuszczę. Gdy nadeszły ostatnie chwile, obecnych było nas przy umierającej troje; Adam, ja i służąca; kolejno lub wspólnie dopomagaliśmy jej podnieść się, gdyż często zmieniać chciała pozycję; gdy raz ja z Adamem staliśmy nad nią, ona, utraciwszy już mowę, wyciągnęła ku nam ręce; ja, przejęta jedynie myślą niesienia jej jakiejkolwiek ulgi, chciałam ją podeprzeć jak już wprzódy kilkakrotnie; ale Adam odezwał się mówiąc: „ona chce ażebyśmy dwoje podali sobie ręce“. Ja, nie pojmując w jakim celu, ani odgadując woli Celiny, odrzekłam: „pocóżby to? mylisz się, panie Adamie, Celina pragnie byśmy ją unieśli“. Wtedy ona biedna, widząc że jej nie zrozumiałam, lub sądząc że nie zgadzam się, zamknęła oczy i, opuściwszy ręce, leżała długą chwilę bez ruchu; odstąpiłam od łóżka by siąść trochę dla wypoczynku. Po niejakim czasie, Celina otworzyła oczy, a skinieniem ręki przywoławszy mnie i Adama, znów wskazała gestem i wyraźniej niż przedtem żebyśmy sobie ręce podali; ja zaczęłam teraz dopiero rozumieć jej życzenie, a gdy oniemiała i nieruchoma ze wzruszenia i bólu stałam nie podnosząc ręki, Adam rzekł: „To ostatnia wola umierającej“ — nakoniec podałam mu rękę w milczeniu — ona krzyż nakreśliła palcem na spojonych dłoniach naszych, i wkrótce skonała. Tak zostałam zaręczoną z Mickiewiczem. Nie potrafię skreślić uczuć, jakie mną w owej chwili miotały; powiem tylko, iż przyjęłam jako wolę Boga, tą nową a tak niespodziewaną dla siebie przyszłość i uważałam odtąd związek mój z Adamem jako święty dla siebie obowiązek.
W Warszawie, 10 października 1858 roku
Zestawmy pokrótce fakty i okoliczności związane z tą relacją, a możemy sobie odtworzyć taki stan rzeczy. Pomiędzy Celiną Mickiewiczową a „siostrą“ Xawerą Deybel, mieszkającą w domu Adama, były przez wiele