w grę oddanie siostrze i kult dla poety, czy też kryły się w jej sercu inne, żywsze dlań uczucia, nie wiemy. Nie wiemy co były za „skały“, o których mówi Lenartowicz, a o które „potłukł się jej statek“. W dwa lata po spisaniu relacji o tych zaręczynach, a w pięć lat po śmierci Adama, wyszła za mąż za innego poetę, za Teofila Lenartowicza; ale małżeństwo to wydaje się aktem współczucia i rezygnacji. Oto, jak Lenartowicz opisuje ten związek w liście do dawnej przyjaciółki, Tekli Zmorskiej (odpisy Biegeleisena).
„...żądasz odemnie szczegółowych wiadomości o moim związku. Oto co ci o nim najważniejszego mogę powiedzieć, — że kobieta, z którą się połączyłem, ma siłę żyć ze mną jak przyjaciel z przyjacielem, bez pieszczot, bez romansów, bez czułości, na które w dzisiejszym czasie nie ma czasu i które we mnie jużby nie wiem jak jeśli nie grzechem nazwać. Ona pracuje na utrzymanie życia i ja jak mogę, bo nic nie posiadamy, żadnego kapitału, żadnych innych funduszów nad to co się zapracuje. Wieczorami czytamy książki, od rana ja w bibljotece, ona w galerji, obiady nasze nie zaprawione wesołym śmiechem, u nikogo nie bywamy, z nikim nie mamy stosunków...
Związkowi mojemu był obecny obszarpany zakrystjan — ksiądz Włoch połączył nas, a na kolację jedliśmy chleb dobrze posolony i o przyszłości swojej mówili jak owi, którzy na potłuczonym o skały statku wybierają się na morze...“
Sądziłem, że w związku z poprzedniemi dokumentami i ów akt „zaręczyn“ Zofji Szymanowskiej zasługuje na ogłoszenie. To jeszcze jeden słaby błysk światła w głębokim mroku zdarzeń, które może z czasem uda się rozjaśnić.