Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Bronzownicy.djvu/148

Ta strona została uwierzytelniona.


„Jak pan sądzi, czy Kallenbach zwierzył komu przed śmiercią, co on naprawdę myśli o Mickiewiczu?“ — „Powiedziałby z pewnością, że to była skończona ś.....“ — odpowiedział profesor. Niewinny żart, oczywiście: bronzownicy en pantoufles.

Wobec takich nastrojów, nic dziwnego, że echa moich artykulików dochodziły mnie raczej pocztą pantoflową niż za pośrednictwem druku. „Chwała Bogu, że ktoś ruszył ten bronz, będzie można swobodniej oddychać“ — miał się wyrazić o nich jeden z przysięgłych bronzowników. A co za listy dostawałem: „Wziął się kochany pan do tego okresu życia Mickiewicza, który jest najbardziej ze wszystkich i najgruntowniej załgany, tak samo zresztą jak cały towianizm“ — pisze do mnie jeden z badaczy, który się jakiś czas sumiennie zajmował towianizmem a który — może przez nieśmiałość — zachował na prywatny użytek szereg wniosków, do których doszedł. Ten i ów z najpoważniejszych firmowych uczonych udzielił mi półgłosem takich szczegółów, że ja sam, mimo że odważniejszy, nie ośmieliłbym się ich powtórzyć. Skąd oni je znają? Licho wie. List p. Witolda Bełzy świadczy, że istniała w tym przedmiocie cała „tajemna wiedza“, którą

    panu ich udzielić“. To rzekłszy, wyszedł z pokoju i pół godziny nie wracał. Kallenbach nie tknął teki; dopiero później — powiada — zrozumiał, że Wołyński, widocznie związany jakiemś przyrzeczeniem, chciał mu zostawić sposobność zapoznania się z teką, nie biorąc na siebie odpowiedzialności. Wogóle z którejkolwiek strony tknąć sprawy Mickiewicza, wszędzie mrok, tajemnica; wszędzie, przy wielkiej mnogości słów, konspiracja milczenia!

148