wie wziął początek... Te dwa artykuły pocieszyły nas nieco, zasmuconych widokiem waszej literatury“...
To znów gdzieindziej: „Nie mogę bez żalu pomyśleć o straszliwej u was literackiej stagnacji“...
Wszystko mu się wydaje w Warszawie równie głupie, zarówno krytyki jak pochwały, jakie go spotykają. I charakterystyczne są te zwroty: „u was“, „wasza literatura“. Czy to jest antypatja do „warszawianizmu“ (choć Odyniec, do którego to pisze, był przecież Litwinem!), czy też jest nieświadomym przedsmakiem separatyzmu litewskiego?[1] Bo zważmy, że przecież Mickiewicz, poza krótkim i późniejszym pobytem w Poznańskiem, nigdy w „Polsce“ nie był. To też jeden z paradoksów życia!
W czasie tedy gdy w Warszawie areopag literacki zwalczał go namiętnie lub przedrzeźniał zjadliwie, w Rosji przyjęto go jednogłośnym entuzjazmem, obwołano pierwszym poetą Słowiańszczyzny. Wygnaniec ten cieszył się szczególnemi względami, zostawiono mu swobodę życia i tworzenia, zwalniając go od innych obowiązków. Jak serdeczne i mocne były stosunki przyjaźni zadzierzgnięte z Rosjanami, dowodzi choćby przypomniany przez p. Wacława Lednickiego fakt, że w wiele lat później grono przyjaciół moskiewskich, dowiedziawszy się, że Mickiewicz jest w Paryżu w biedzie, zebrało ogromną na owe czasy sumę pięciu tysięcy rubli i przesłało ją poecie, i poeta — on, tak dumny — mógł ją przyjąć! Rzecz prosta,
- ↑ Kiedy czytamy w „Korespondencji“ listy tych filomatów, którym wypadło czasowo bawić w Warszawie, widzi się głęboką antypatję, jaką ci młodzi Litwini żywią dla stolicy Polski.