udział. Gdy on żałuje, że nie był na koronacji cara w Warszawie, tam, rychło po spisku koronacyjnym, dojrzewa czyn rewolucji. „Słowo stało się ciałem a Wallenrod Belwederem“ — powie Aleksander Chodźko. Poezja Adama Mickiewicza wyszła z niego samego i działa już zupełnie samoistnie, przybierając znaczenie, o jakiem on może dla niej wówczas nie myślał. Jest to jeden z najciekawszych dokumentów działania literatury i załamywania się jej promieni w różnych środowiskach, lub — weźmy porównanie z innej dziedziny — tworzenia w rożnem środowisku różnych chemicznych połączeń.
I kiedy, w czasie pobytu Mickiewicza we Włoszech, wybucha powstanie, którego on jest współtwórcą, niemal ojcem, on sam najbardziej jest niem zaskoczony! Czyż to wszystko, to nie jest komentarz do niezdecydowanej postawy Mickiewicza, z którą biografowie jego niebardzo wiedzą co począć? I oto nowy tragiczny paradoks: tuż po wybuchu rewolucji jedno z pisemek powstańczych, Podchorąży, rozpoczyna pierwszy numer (8 grudnia 1830) Odą do młodości; a niebawem powstaje wiersz Maurycego Gosławskiego skierowany do jej autora, „Do Adama Mickiewicza, bawiącego w Rzymie podczas wojny narodowej“, wiersz mający za motto ustęp z... Konrada Walenroda („Gdybym był zdolny własne ognie przelać“ i t. d.), a kończący się krwawą strofą:
Zbudzony tej wieści echem,
Śpiesz, dalekie rzucaj Rzymy,
Śpiesz, bo jeśli zwyciężymy,
Wstyd będzie bez zasługi polskim tchnąć oddechem!