Niema tendencji do krytycznego rozróżnienia między faktem a legendą. Pomija się świadectwa współczesnych, dla mistrza Andrzeja niekorzystne, kwalifikując je jako „plotki“; ale przyjmuje się lada bajdę, utwierdzającą świętość i rozumy Mistrza. Znamienne jest, że jedna z najuczeńszych w Piśmie komentatorek Towiańskiego, p. Gąsiorowska, oświadcza na wstępie do swojej pracy, że będzie przyjmowała z największą ostrożnością relacje innych o Mistrzu, oprze się natomiast z całem zaufaniem na... relacjach uczniów, którym Mistrz pewne fragmenty swego życia odsłonił. W rezultacie, o tem życiu mniej wiemy naprawdę niż o życiu Mahometa; nie do uwierzenia jest, aby człowiek, który umarł zaledwie pięćdziesiąt lat temu, mógł stać się tak dalece mitem. Jasne też jest, że człowiek mieniący się prorokiem i zakładający rodzaj kościoła, pierwszy tworzy swoją legendę, stąd zapewne widzimy także sprzeczności między sądami dzisiejszych apologetów Mistrza a współczesnemi opinjami ludzi postronnych. Co więcej, widać nawet tendencję nietykania tej sprawy, pomagania formacji mitu. Nawet łatwo dostępne źródła wyzyskuje się niezmiernie stronniczo, jak np. „Dziennik Sprawy“ Goszczyńskiego, z którego możnaby wyczytać zupełnie co innego niż się to czyniło dotąd.
To uczucie dowolności mam ciągle. Kiedy np. w książce o Słowackim prof. Kleinera, zwykle tak dobrze udokumentowanego, czytałem ustępy o Towiańskim, mimowoli wciąż stawiałem ołówkiem znaki zapytania, miałem ochotę pytać: „skąd pan profesor to wie?“ (Prze-
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Bronzownicy.djvu/161
Ta strona została uwierzytelniona.
161