Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Bronzownicy.djvu/18

Ta strona została uwierzytelniona.

ce się dziwacznie, te tragiczne upiory emigracji, to są bodaj że najciekawsze karty życia naszych poetów.
I jeszcze jedno. Czy wam się nie ściska serce, gdy czytacie ten opis, podany bez żadnej animozji, z zupełną prostotą, jak Mickiewicz wypycha za drzwi biednego Juljusza z rosyjskiem wyzwiskiem na ustach? Mnie tak. Bo zważmy jedno: los tak splątał dzieje duchowe Mickiewicza i Słowackiego, że odlewanie olimpijskiego posągu jednego z nich odbywało się kosztem drugiego. Już za życia Mickiewicz zaciążył na Słowackim, można powiedzieć, całą wagą bronzu; zaciążył też na nim i po śmierci. Aby wywyższyć — i osłonić — Mickiewicza, stworzono ów obraz Słowackiego jako małego, zarozumiałego i zawistnego rywala, niejako negatyw Mickiewicza, satelitę jego genjuszu. Taki wizerunek długo pokutował; i dziś jeszcze coś z niego straszy czasami. Tak więc, w aljaż posągu Mickiewicza weszło dużo fałszu i cudzej krzywdy; krzywdy pisarza, który dziś też upomina się o... posąg z bronzu. Czy nie łatwiejsza byłaby ta sprawa do rozjaśnienia, gdyby się obu brało jako żywych ludzi — ludzi oczywiście natchnieniem swojem przerastających świat zwykłych istot — jako dwóch, dajmy na to półbogów, tylko, przez litość, nie bronzowych bożków?

*

Na dowód, jak uparcie pewne rzeczy pokutują, pozwolę sobie przytoczyć osobliwą broszurę. Jest to dziełko p. Słuckiego pod tytułem Prawda o Słowackim, pod kątem rywalizacji z Mickiewiczem; broszura dość dziwacz-

18