cej ważną w mojem życiu epokę, nadmienić jeszcze muszę o okoliczności ubocznej niby, jednak nie bez znaczenia w historji rozwoju mego normalnego. Jeżeli wpływ zbawienny guwernantki rozbudził we mnie myśli i dążenia lepsze, z drugiej strony inny wpływ poruszył uczucia płoche, z któremi mniejwięcej każda dziewczynka rok piętnasty kończy. Wpływ ten, jakkolwiek krótkotrwały, i tylko powierzchowny, wywarła na mnie przyjaciółka od lat dziecinnych, pokrewna mi rówienniczka wieku. Dziewczyna ta o tyle miała bystrości pojęcia i lekkości w wyobrażeniach, o ile ja miałam ociężałości i posępności. Nasze charaktery różniły się więc najzupełniej, — ona była zawsze trzpiotowata, gadatliwa, dowcipkująca i często dowcipna, ja, jak już wspomniałam, byłam milcząca i najczęściej zasępiona. Pomimo tej sprzeczności w usposobieniach, zgadzałyśmy się z sobą jak najlepiej i aż do lat piętnastu byłyśmy serdecznemu przyjaciółkami. Czułam ja zawsze jakąś nad sobą wyższość i przewagę mojej kuzynki, ale poddawałam jej się dobrowolnie, bo w duszy przekonana byłam, że ona mnie kocha równie jak ja ją z całego serca. Wyższość jej zasadzałam nietylko na wielkiej łatwości jaką miała do nauk, ale na pojmowaniu myśli i uczuć, których ja wcale jeszcze zrozumieć nie mogłam. I tak naprzykład w czternastym roku ona już czytała romanse i zachwycała się niemi; jako przyjaciółka chciała i mnie dać poznać rozkosz, którą sama znajdowała w tem czytaniu; przynosiła mi tego rodzaju książki — ja w dobrej wierze brałam się do czytania, ale nietylko myśli ogólnych, ale nawet wielu wyrazów zrozumieć nie mogłam; jednak nie wydałam się z tem przed rówienniczką moją; — pomimo nieograniczonego do niej zaufania, nie chciałam dać jej poznać tak wielkiego u siebie braku pojęcia! Było to wrodzone uczucie dumy jakiejś, które zawsze miałam i którego nawet względem przyjaciółki pokonać nie zdołałam. Pewną jest rzeczą, że wpływ wyobraźni, romansami podsycanej, mógł skrzywić moje dotąd dziecinne czucie; wszelako umysł mój, tępy do wszystkiego naówczas, nie był w stanie przyjąć podobnych przedwczesnych wrażeń; książki zachwalane i dawane mi przez przyjaciółkę do czytania, porzucałam, niedoczytując. Ale rozmowy jej w podobnych przedmiotach zaczęły
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Bronzownicy.djvu/214
Ta strona została uwierzytelniona.
213