a matka bardzo przestrzegała, byśmy dzieci nie bywały obecne jakimkolwiek poważnym starszych rozmowom; zaś rozmów o sprawie narodowej wystrzegano się w domu naszym tem więcej, że samo z Mickiewiczem powinowactwo musiało na rodzinę naszą zwracać uwagę.
Gdy po raz pierwszy czytałam jego dzieła, nie byłam jeszcze w stanie rozumieć wszystkiego; w poezjach miłosnych nie znajdowałam żadnego upodobania, nawet gdy je już rozumieć mogłam! — bo miłość kochanków, gdy się po raz pierwszy nad tem uczuciem zastanawiać zaczęłam, wydała mi się rodzajem szaleństwa — później widziałam w niej tylko egzaltację młodych wyobraźni, a wkońcu osądziłam, iż to jest jedno z najbardziej samolubnych i najmniej trwałych uczuć ludzkich. Więc nie pierwsze to części poematu Dziady, ani rozpacz Gustawa poruszyły mię do głębi duszy sprawiły przedewszystkiem Dziady część 3-cia, te to księgi męczeństwa polskiego również niektóre ustępy z Wallenroda, a nareszcie prelekcje Mickiewicza jako profesora języków słowiańskich w Kollegjum Francuskiem. W tem ostatniem dziele nie zrozumiałam niektórych rzeczy mistyczno-filizoficznych, nie mogłam ich zrozumieć, bo te ustępy zagadką były i są dla wielu; ale pominąwszy te tak zwane nowe idee[1], myśli i uczucia Mickiewicza jako Polaka naprzód w ucisku i prześladowaniu, potem jako wychodźcę polskiego, cierpiącego i pracującego dla ojczyzny w obcym kraju, te jego słowa gorejące najczystszym ogniem miłości ojczyzny, rozżarzyły w mej duszy iskrę, co tam tlała na dnie. Czytając krwawe sceny z więzień, skargi i przekleństwa męczenników polskich, słyszałam jęki, rozumiałam mowę wielkiej zbolałej duszy; wtedy to po raz pierwszy poznałam cierpienie, chociaż mię nie dotknęło było żadne jeszcze osobiste nieszczęście. Mickiewicz był dla mnie uosobieniem idei narodowej, tłomaczem cierpień i walk narodu całego i ja, siedmnastoletnia naówczas dziewczyna, poczułam w sobie, wraz z oburzeniem przeciw ciemiężcom, odwagę, jeżeli nie siłę do walki. Odtąd powstało
- ↑ Dalej w rękopisie wykreślone powyżej słowa: (zamierzam dalej obszernie o tem mówić) pominąwszy to na teraz, powtarzam, iż