sto badawcze jej i niespokojne spojrzenia na mnie zwrócone; zdarzyło się, że zrobiła mi uwagę nad postępowaniem mojem, nad tonem moim szorstkim i pogardliwym, względem niektórych niesympatycznych dla mnie osób; czasem odebrałam i ostre słowo za to; wtedy, albo odpowiadałam że udawać nie umiem, albo częściej zamykałam się w upornem milczeniu. W rodzeństwie mojem nie znajdowałam też potrzebnego mi udziału; — siostra moja niecierpliwiła się tą moją skłonnością do zgłębiania wszystkiego, uważała mię jako marzycielkę, — to też i z nią unikałam rozpraw daremnych. Pozostawał mi w domu brat jako przyjaciel, z nim byłam więcej zbliżona w czuciu — miał on w wielu względach podobne ze mną wyobrażenia o świecie i ludziach — ale był młodszy odemnie o lat parę; taka różnica wieku między mężczyzną a kobietą jest już znaczna — przynajmniej taka była między mną a bratem, bo miał on prócz przywiązania do mnie, zaufanie większe niżeli do kogokolwiek. Nabrałam też nad nim dziwnej przewagi, której z czasem dla dobra jego matka nasza używała jako jedynego środka; o tem dalej obszerniej mówić mi przyjdzie; — teraz powiedzieć chcę tylko, że przyjaźń z bratem była dla mnie ulgą czasem, ale nie podporą. Więc, po zerwaniu stosunku z kuzynką, uczułam się samotna; gdy mówię o zerwaniu z nią, nie znaczy to, iż zaszło między nami jakieś otwarte wytłomaczenie się; ona tego nie chciała i nie potrzebowała ażeby mię na zawsze od siebie oddalić; zrozumiałam w końcu, że taki był cel jej względem mnie postępowania od roku, — a powodem była licha zazdrość; o tem przeświadczona zostałam przez brata mego. Po zamęściu kuzynki zdarzyło mu się posłyszeć między znajomymi młodymi ludźmi o pojedynku, który miał mieć miejsce z mego powodu zagranicą, gdyśmy tam byli. Był to wypadek śmieszny, a wiadomy tylko bratu memu i mnie, bo pojedynek ten był zamierzony (ale nie miał miejsca) między kolegą szkolnym brata mego a Niemcem jednym, wcale nieznanym w domu naszym; takie zajścia nie rozgłaszają się, ja sama o tom dowiedziałam się późno od brata, i zażądałam, by nikomu więcej nie mówił o tej śmiesznej historji. Gdy więc brat posłyszał o tem teraz i to od dalszych znajomych, mocno się zdziwił i zażądał wiedzieć skąd o tem słyszano; powiedziano mu, że od
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Bronzownicy.djvu/231
Ta strona została uwierzytelniona.
230