Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Bronzownicy.djvu/253

Ta strona została uwierzytelniona.

na jednem płótnie. Profesor zezwolił; — ale że co do układu grupy i oświecenia jej, nie miałam jeszcze i mieć nie mogłam wyobrażenia, pan E. wskazał pozę, ustawił mi moje modele, i kazał zrobić naprzód mały szkic rysowany ze światłem i cieniem a kolorowym papierze; potem chciał bym zrobiła drugi szkic, jeszcze mniejszy, kolorami; ale nie umiałam sobie w tem poradzić; więc profesor sam w mojej obecności ten szkic zrobił podług mojego rysunku, i powiedział że odtąd powinnam już próbować i kompozycji, bo to tym sposobem, tylko bez modeli, komponują się obrazy. Nie zdało mi się to tak łatwem, i nie pomyślałam rychło popróbować tego; tymczasem wzięłam się do podmalowania podwójnego tego portretu, co mi się dosyć udało.
Doszedłszy do tego stopnia w nauce malarskiej, byłam bardzo już rada sama z postępów moich; nie znaczy to iżby mi się zdawało było że wielkich rzeczy dokazałam, albo że nabrałam przekonania o jakiejś świetnej dla siebie artystycznej przyszłości; te myśli ani na chwilę nie obałamuciły mię nigdy. Zadowolenie moje było prostem uczuciem ucznia, który cieszy się, że praca jego nie okazała się całkiem daremną. To życie, jakie teraz prowadziłam, zgodne z usposobieniem i upodobaniami mojemi, było spełnieniem dawniejszych życzeń moich i całkiem mię zadawalało; nie sięgałam myślą w przyszłość, a wspomnienia o niedawnej przeszłości, o tej epoce próby i cierpienia, usiłowałam zacierać we własnej pamięci. Każde przypomnienie strat poniesionych, nadewszystko myśl o śmierci matki, zawsze gnębiące, zniechęcające we mnie budziła uczucie, a tego unikać postanowiłam nietylko dla chwilowego pokoju, ale dla dotrzymania przyrzeczenia danego matce drogiej, która żądała odemnie bym walczyła z temi uczuciami zwątpienia, i szukała w pracy ucieczki przeciw samej sobie. Żyłam więc tak z dnia na dzień, bez troski, bo ją odpędzałam, bez żadnych życzeń, bo te jakie jedynie od lat paru myśl moją zaprzątały, były spełnione. Pragnęłam była życia artystycznego, w spokojności i swobodzie, teraz byłam o ile możności spokojna i swobodna; w rodzinie T. odrazu postawiłam się na stopie niezależności: zapowiedziałam otwarcie, że pragnę być w ich domu zupełnie odosobniona; raz, że lubię samotność dla swobody, a potem

252