że, mając uczyć się, pracować, postanowiłam unikać wszelkich nowych znajomości, bo te pociągają za sobą stratę czasu. Słowem, dałam do zrozumienia, iż się w niczem wiązać nie chcę; a pani T., zrozumiawszy powody moje, uznała ich słuszność i całkiem pozostawiła woli mojej, czy i o ile zechcę należeć nawet do jej domowego koła. Tym sposobem miałam najswobodniejsze stanowisko; większą część dnia przepędzałam w pracowni, na obiad dopiero przychodziłam do domu, do wspólnego stołu; po obiedzie wychodziłam już tylko dla spaceru, zabierając ze sobą którą z młodszych córek pani T. Wieczory spędzałam często razem z rodziną T.; najstarsza córka była, jak już wspomniałam, wykształcona, nadto muzykalna, — to nas do siebie zbliżało, chociaż pewne zimno i sztywność niemiecka panny T. nie czyniły jej całkiem sympatyczną; przecież ona, równie jak matka a za niemi i cała rodzina, okazywały wielką dla mnie życzliwość; ja, przez samą wdzięczność, czułam pewną dla nich przychylność, i jak potrafiłam starałam się im to okazywać. Zdarzyło się naprzykład, że pani T. znalazła się w kłopocie pieniężnym: potrzebowała pewnej sumy odrazu do wyłożenia, a nie miała żadnego zapasu pieniężnego; mówiła o tem do starszej córki w mojej obecności; ja, widząc ją bardzo zafrasowaną, nawet zmartwioną, oświadczyłam gotowość pożyczenia sumy potrzebnej jeśliby ta moich środków nie przechodziła. Szło o 80 talarów; — mogłam tyle pożyczyć i pożyczyłam; pani T. przyjęła nietylko z wdzięcznością, ale z rozczuleniem, i sama dała mi rewers na tę sumę pożyczoną bez oznaczenia terminu.
Takie było stanowisko moje w rodzinie T. po kilku miesiącach pobytu w tym domu. Dotąd, cały sposób życia, urządzenie domu pani T. zupełnie były zgodne z moim sposobem życia i nawyknieniami; rodzina ta dla szczupłych funduszów żyła w pewnem odosobnieniu; mało kto tam bywał; — dnie schodziły w ciągłem zajęciu; pani T. około domu zatrudniała się wspólnie z najstarszą córką; młodsze córki, a było ich trzy, na pensję chodziły, wieczory spędzała zgromadzona rodzina, jeszcze zajmując się drobnemi ręcznemi robotami, tylko jedną godzinę zostawiając na wypoczynek, na rozrywkę przy pogadance. Był to istotnie miły i przykładny widok tej matki pośród czterech córek, zawsze czynnej, spo-
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Bronzownicy.djvu/254
Ta strona została uwierzytelniona.
253