moje z nią spotkanie, bo zejście się z tą kobietą w domu Mickiewicza uważam za fakt ważny; z mojego bowiem chwilowego z nią zbliżenia się wynikły wszystkie dalsze okoliczności. Pomimo wstrętu, muszę tutaj wywołać to i wiele innych wspomnień, bo idzie o objaśnienie smutnej przeszłości.
Po pierwszych z rodziną Mickiewicza powitaniach, siostra moja poprowadziła mię do przeznaczonego dla mnie pokoju; był on na górze nad jej pokojem; mając iść na schody, rzuciłam okiem w górę i zobaczyłam na przedsionku stojącą kobietę z dzieckiem na ręku; spotkałam wzrok tej kobiety utkwiony we mnie z siłą tak przenikającą, że uczułam niepokój jakiś ze wstrętem dla tej kobiety połączony; jednej chwili stanęły mi na myśli przestrogi owych starszych kobiet: „zobaczysz tam i usłyszysz ludzi, których idee, niby nowe i wyższe, do najniemoralniejszych czynów prowadzą“; — to ostrzeżenie przypomniał mi pierwszy widok Ksawery; — a świadczę się sumieniem mojem, że nikt mi przed przybyciem do Paryża o Ksawerze nie mówił; nietylko więc nie wiedziałam że ją u Mickiewicza zobaczę, ale niewiadoma mi była egzystencja tej kobiety na świecie. Tutaj najlepiej dowiodę jak dalece bezstronną i ostrożną w sądzeniu być chciałam; pomimo wstrętu, jaki obudził u mnie widok Ksawery, gdy siostra przedstawiła mi ją jako przyjaciółkę domu, podałam jej rękę szczerze, serdecznie, i z pewnym wewnętrznym wyrzutem postanowiłam zatrzeć pierwsze uczucie niechęci mimowolnej. Uderzyło...
(Tu pamiętnik się urywa, natomiast rękopis zawiera kilka snów spisanych przez Zofję Szymanowską a tyczących przeważnie Mickiewicza).
Znajdowałam się w jakimś obszernym pokoju, gdzie było kilka osób zebranych — pośród nich Adam, Lenartowicz i ja — my troje odosobnieni od reszty, tak że ja nie widziałam innych — myśmy byli blisko siebie w małem półkolu w sposób taki: Adam stał wprost mnie, Lenartowicz siedział na jakiemś niskiem siedzeniu obok Adama w głębi półkola, bokiem od Adama i do mnie,