Powrócę jeszcze do tej sprawy. Na razie chciałem ujawnić fakty, świadczące wymownie o tem, że wiedza o Mickiewiczu od samego początku szła innemi torami niż się tego dla wszelkiej wiedzy wymaga. Widzimy tu — powtarzam — Władysława Mickiewicza; widzimy jak, dla zdobycia dokumentu, nie szczędzi trudów i starań, w każdej chwili gotów odbyć nawet dalekie podróże. Po śmierci Lenartowicza pierwszy zjawił się we Florencji (mimo że za życia odnosił się doń raczej chłodno), ale celem, jaki mu przyświeca, może być równie dobrze dokument ocalić jak zniszczyć. „Niemało lat i trudów poświęciłem biografji Ojca mojego i żaden szczegół godny potomności nie zatrę“, pisze w liście do Wołyńskiego: — w słowach tych jasno postawiona jest zasada cenzury; gdyż o tem, co jest „godne potomności“, pojęcia jakże są względne i zmienne! Z Władysławem Mickiewiczem nigdy nie można wiedzieć, kiedy działa syn, członek dynastji, kiedy wyznawca i dziedzic idei, a kiedy badacz. Nie byłoby w tem nieszczęścia, dopóki chodzi o interpretację świadectw, ale kiedy chodzi o same dokumenty, musimy się zapytać, jak rozległą była działalność tej cenzury? Oskarżenie w liście Artura Wołyńskiego jest poważne, a mamy raczej powody sądzić że usprawiedliwione. I z tego punktu widzenia trzeba było przypomnieć, że ta „odlewarnia bronzu“ na posąg Adama to była przez pół wieku centrala wiedzy o poecie, przez którą przechodziła większość dokumentów.
Chodziło mi zatem o to: w wiedzy naszej o Adamie, oprócz cenzury wynikłej z jego przebóstwienia, z tego że zawsze był czemś odrębnem w naszem piśmiennictwie,
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Bronzownicy.djvu/40
Ta strona została uwierzytelniona.
40