Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Bronzownicy.djvu/60

Ta strona została uwierzytelniona.

inne zajęcie, nie przestając mięszać się do spraw zachodzących wówczas w gronie Towiańczyków“.
O wszystkich tych sprawach pisze Władysław Mickiewicz bardzo mglisto, częścią zacierając fakty, częścią spowijając je ogólnikami; — rzecz w danej okoliczności zrozumiała i godna uszanowania. Ale, jeżeli w ten sposób wszędzie obchodzi się z niedogodną prawdą w swojem czterotomowem dziele o wielkim ojcu, w takim razie dzieło to jest wszystkiem, tylko nie źródłem historycznej wiedzy. Potwierdza to tylko moje uwagi o niebezpieczeństwach, jakie grożą, jeżeli historykiem i archiwarjuszem wiedzy o pisarzu jest jego własny syn.
Wedle mnie, są to rzeczy pierwszorzędnej wagi, mogące poniekąd rzucić nowe światło na sprawę towiańszczyzny, która wszak cała stoi do dziś udziałem Mickiewicza! To też powrócę jeszcze do tej kwestji.
A oto przykład, jak odnosi się „poważna nauka“ do tych spraw i jakie są jej zadziwiające „metody“. Gloryfikując cnoty Towiańskiego, prof. Kallenbach pisze:

Tem więcej razić nas muszą próby, dawniej już usiłujące rzucić cień na zasady mistrza. W pamiętnikach Zofji Komierowskiej (żony autora broszurki „Moje stosunki z Towiańskim i Towiańczykami“) znalazł się ustęp taki o mistrzu: „Mówiąc o małżeństwie mojem, powiedział mi (Towiański), że, z powodu zbyt wielkiej różnicy wieku między nami (małżonkami) uwalnia mnie zupełnie od wierności małżeńskiej, której zresztą ani Bóg ani Kościół od nikogo (!!) nie wymaga; mam tylko uważać, aby duch tego, który zajmie w sercu mojem miejsce męża, był czysty i wolny; co powiedziawszy, zrobił znak Krzyża św. na mojem czole, absolvo te dodając i gorący pocałunek na twarzy mojej składając“.

60