dziesięć czy piętnaście lat, o które chodzi, to u Mickiewicza najbardziej tajemniczy, najtragiczniejszy, najmniej rozjaśniony okres. I zważmy rolę tej zagadkowej kobiety. To nie jest jakaś tam miłostka: to najczynniejsza agentka towianizmu: pełno jej w listach Mickiewicza z epoki rozłamu w Kole; czy to nie wystarcza, aby obudzić nasze zainteresowanie? aby uprawnić — gdyby potrzeba było jeszcze tego uprawnienia — do badań w tym kierunku, badań zaniedbanych najzupełniej — przypadkiem czy z umysłu — przez legjony naszych mickiewiczologów? Mamy uczone rozprawy o gatunkach grzybów w Panu Tadeuszu, o astronomji Wojskiego, o „wpływach“ wszystkich utworów świata na każdą literę Mickiewicza; o tej sprawie głębokie milczenie. A wszak ona wprowadza nas poniekąd w serce towianizmu!
Jak można było przewidzieć, ta moja akcja spowodowała atak. To znaczy... ogół specjalistów dotąd zachował głuche milczenie. Może ta kwestja wydaje się im niedość ważna, może nie dość dojrzała? Nie wiem. Narazie wyskoczył jeden uczonek, ale nie wiem, czy nauka przyznałaby się do jego troszkę filipo-konopiastego wypadu.
Kiedy robiłem uwagę[1], że należałoby znaleźć życiową podszewkę różnych ciemnych punktów tej sprawy, powiadał uczonek: „Boy nie rozumie języka towianizmu“.
Kiedy przedstawiłem nieznany pamiętnik — a raczej jego ocalały fragment — Zofji Szymanowskiej, siostry Celiny Mickiewiczowej, osoby, która spędziła kilka lat
- ↑ Patrz Przypisy.